Etykiety

niedziela, 7 stycznia 2024

Dziecięce slownictwo

 Ten post będzie poniekąd znowu dotyczył moich sąsiadów. Ale nie tylko. 

Jestem z pokolenia lat 80. Pamiętacie te piękne czasy, kiedy dzieci bali się rodziców? Kiedy byli oni prawdziwym autorytetem, kiedy co mówili było dla nas święte? Kiedy starsi zawsze mieli rację i to nie podlegało dyskusji?

Wiem, czasy się zmieniły. Żyjemy jakże w innej rzeczywistości. Idziemy z duchem czasu. Swoje dzieci wychowujemy inaczej. Słuchamy ich, wspieramy, liczymy się z ich zdaniem. Staram się przekazać córce same dobre wartości. Uczyłam jej od zawsze wrażliwości i dobroci dla innych. Jestem z niej dumna. Wyrosła mi na mądrą, wrażliwa, młoda kobieta. Patrzę na nią i jest naprawdę cudowna🤩. Czasami myślę nawet, że aż za dobra, że będą jej dobroć wykorzystywać. Obecny świat jest niestety okrutny.

Ale do czego zmierzam. Moi sąsiedzi, o których już wspominałam mają 3 dzieci. Najstarsza chodzi do 3 klasy a najmłodszy ma 4 lata. Bawią się często na dworze, więc nie sposób ich nie słyszeć. Absolutnie mi to nie przeszkadza. Jednak jestem przerażona słownictwem jakie używają. Potrafią tak przeklinać, rzucać na siebie nawzajem takimi wyzwiskami, że ja osobiście czuje się zażenowana. Moja córka ma 15 lat. W życiu nie słyszałam u niej przekleństwa. A tu za płotem małe dzieci, a znają takie słowa, że jest mi w pewnie sposób wstyd. 

Dziwię się rodzicą. Bo skoro ja to słyszę to oni też prawda? Czy nie jest ich obowiązkiem zwrócić im uwagę? Jak uważacie? Często słyszę jak przebywający tam dorośli do siebie też przeklinają. Dzieci słyszą. I mają przykład. Nie są za to upominani, jakby tak miało być. A do nas przyjeżdżają goście i nie raz słyszeli polszczyznę sąsiadów. Nie wiem czemu ale jest mi za nich czasami wstyd przed moją rodzina i znajomymi. Przecież nie będę się wtrącać, bo nasze stosunki są marne. Ale dziwnie się czuję, kiedy słyszę takie słowa z ust dorosłych a co dopiero dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz